wtorek, 25 lutego 2014

Jak spakować plecak w góry?

Pomyślałam, że podzielę się z Wami odrobiną swojej pasji, jaką jest chodzenie po górach. Po sesji spędziłam prawie tydzień na szlaku i był to czas idealny dla mnie. Nic tak nie odstresowuje jak długa wycieczka, zostawienie męczących myśli w Krakowie (np oczekiwanie na ocenę z grafiki). Po prostu nogi niosą cię ponad chmury. Czyż to nie piękne?



Zawsze przed wyjazdem zadaję sobie pytanie czy zabrałam wszystko co jest mi potrzebne. I zawsze mam wrażenie, że czegoś zapomniałam.Są rzeczy bez których można się obejść, jednak są też takie, które są niezbędne. Zatem postanowiłam podzielić się z Wami moją wiedzą i górskim doświadczeniem, jeśli Wam się przyda, będę przeszczęśliwa.

Mój plecak to czarno-czerwona czterdziestka kupiona za jakieś 20 zł w Carrfourze. Jest wystarczająca na kilkudniowe górskie wyjazdy. Wielką jego zaletą jest to, że jest bardzo lekki jak na plecak górski. Posiada jedną kieszeń główną, dwie boczne i jedną na klapie. 
Drugą ważną rzeczą są buty: treki. Moje były kupione w Bacie, są przeciętne, znoszone, ale klasyczne skórzane (nubuk), za kostkę. Przetrwały sześć lat, więc pora wymienić je na lepszy model, bo już trochę podupadają na zdrowiu. Jeśli miałabym polecać jakieś buty to skórzane (np Wojas robi parę fajnych modeli), całoroczne. Zreszta każdy ma inne potrzeby.
Kiedy masz już plecak i buty potrzebny jest śpiwór i karimata. Mój śpiwór to wielki grubas z Decathlonu "dziesiątka", a karimata, też z tego sklepu tyle, że fitnessowa. Ma 140 cm, kiedy na niej leże sięga mi do końca łydek, ale jest też lżejsza niż ta turystyczna i trochę węższa. Śpiwór wpycham na dno plecaka (ale przydałaby się dodatkowa kieszeń, bo żeby go wyjąć muszę wypakować plecak), a karimatę przypinam na zewnątrz. W części, jak nie w większości schronisk są łóżka, więc karimata może się nie przydać.
Z ubraniowych rzeczy oczywistych to oczywiście skarpetki: najlepiej więcej niż nam potrzebne (np ja wędruje w dwóch, czasem trzech parach, bo nie dorobiłam się jeszcze skarpet górskich), polar (wygodniej niż sweter czy bluza, jest lekki i dobrze chroni przed zimnem), lekkie spodnie na zmianę (ja noszę ze sobą te w których ćwiczę na akrobatyce: są to spodnie do biegania: genialne jako warstwa termiczna), peleryna przeciwdeszczowa i jeśli nie jest na tyle obszerna żeby zmieścić plecak, to specjalny ortalionowy ochraniacz na plecak. Może się też przydać osobna torba/saszetka na dokumenty, która normalnie leży sobie w plecaku, a wyjmujemy ją, kiedy plecak wędruje do bagażnika np podczas stopowania.  Ja swoją dostałam od mikołaja, zawieszam przez ramię i mam wszystko pod kontrolą. Cierpię na obsesje kontroli dokumentów i komórki. Oczywiście dokumenty trzymam w worku foliowym, żeby nie dopadł ich deszcz. Jeśli planujemy po wycieczkach wracać do tego samego schroniska może się przydać taki lekki plecak z materiału, zwijany w kulkę wielkości pięści. Możemy wtedy przełożyć do niego najpotrzebniejszy sprzęt.
Jeśli chodzi o sprzęt to obowiązkowo nóż: ja noszę dwa: finkę i scyzoryk. Finka nadaje się do cięcia większych rzeczy, scyzoryk na wszelki wypadek. Latarka: tutaj też mam dwie: czołówkę (uważam ją za niezbędną, wyjmowanie śpiwora ze zwykłą latarką w zębach było koszmarem - a prądu nie ma) i taką na dynamo-rezerwową. Ogień - tu pełna dowolność; krzesiwo (nigdy nie zamoknie, pewny ogień w każdych warunkach) zapałki (najlepiej te sztormowe, które są odporne na wilgoć), zapalniczka. Jak byłam mała to śmiałam się z mojego ojca, który mówił, że na wyjeździe ważne są cztery rzeczy: nóż, latarka, zapałki i sznurek. Do czasu kiedy na ostatnim wyjeździe urwał mi się pasek od spodni i sznurek też okazał się wybawieniem. Często może przydać się też wielofunkcyjny krem typu Nivea: chroni twarz przed zimnem, wiatrem. Z przydatnych rzeczy to jeszcze menażka z uchwytem, spork (miks widelca i łyżki) lub sama łyżka wystarczy, kubek (aluminowy lub plastikowy), jakiś lek przeciwbólowy i taśma aluminowa, która naprawia wszystko: od rozerwanego plecaka po buta (sytacje awaryjne).  W zimie noszę ze sobą jeszcze folię termiczną i maść rozgrzewającą.O mapie chyba nie muszę wspominać.
Jeszcze chciała bym zwrócić uwagę na aspekt jedzeniowy takiej wyprawy. Ja osobiście nie przykładam zbyt dużej wagi do tego co w siebie wrzucam i staram się to zmienić od jakiegoś czasu. Jednak na takich wyjazdach ciężko o jedzenie zdrowych rzeczy, a na pewno jest to dużo bardziej kłopotliwe. Chleb z serkiem topionym, często już kilkodniowy, makaron z gotowym sosem i jakąś konserwą, pasztet, batony. Warto się zaopatrzyć lub ususzyć sobie warzywa i mięso (zawsze to jakieś witaminy), na niedobory energetyczne podczas wędrówki polecam czekoladę (gorzką, mleczną) i orzechy. I wodę. Kiedyś nie wzięłam wody, ale na szczęście znajomi mnie poratowali: wodę można uzupełniać w źródełkach na szlaku.
Co do ubrań to mogę się przydać ochraniacze, chroniące spodnie i łączenie spodnie-buty przed błotem i/lub śniegiem.

Oczywiście każdy potrzebuje czegoś innego i na prawdę można się zdziwić co ludzie noszą w plecaku. Warto jednak pamiętać o tym, że każda zbędna rzecz obciąża nam kręgosłup i zmniejsza naszą wydajność. Jeśli nasz plecak przekracza kilkanaście kilogramów warto kupić kijki trekingowe, by odciążyć stawy. I obowiązkowo zapiąć plecak w pasie. Mój plecak kryje jeszcze kilka sekretów np noszę ze sobą mokre chusteczki, którymi można się "umyć", a ręcznik planuję zamienić na taki z mikrofibry, który lepiej wchłania wodę i szybciej schnie. Na pewno jest mnóstwo rzeczy o których zapomniałam, ale to tak jak z pakowaniem plecaka: już kolejny dzień siedzę przed klawiaturą i ... to uczucie. 

Mam nadzieję, że moja skromna wiedza przyda się osobom, które też lubią górskie wycieczki. Może kiedyś spotkamy/spotkaliśmy się na szlaku :) Piechurom życzę dużo słońca, żeby kamienie nie kuły w stopy, a plecak nie ciążył. Tym co nie chodzą: niech żałują, widok ze szczytu jest warty tego zmęczenia. Górskie "cześć".

2 komentarze:

  1. Był taki moment, w którym chciałam zmienić nick na "Panda" z miłości do pand wielkich, małych i wszystkich. Zajęty był. A teraz znalazłam Twojego bloga! Niesamowite :)

    Górskie "cześć"! :)

    OdpowiedzUsuń