Lipa, która znajdowała się w moim domu w ziołowej szafce była już bardzo bardzo stara. Jednak była przechowywana w suchym, ciemnym miejscu, więc wątpię, żeby czynniki zewnętrzne miały jakiś wpływ na jej działanie. Co najwyżej, mogła trochę wywietrzeć. Parzyłam ją przez całą noc w polarze, celofanie i siatce z decathlonu, żeby zaparzyła się mocna i muszę wam powiedzieć, że następnego dnia była jeszcze lekko ciepła. Napar jaki powstał był w kolorze bursztynu.
Umyłam włosy jak zwykle. Po olejowaniu olejem arganowym różowy Facelle, jedno mycie, wystarczy bym zmyła olej, odcisnęłam nadmiar wody w ręcznik, który pozostał na głowie przez chwilę i nałożyłam Garnier AiK, typowo. Wypłukałam w chłodnej wodzie i przeszłam do lipy...
żródło: mowimyjak.smcloud.net
W płukance chodziło mi o odżywienie tych "brzydkich włosów". Jak wiadomo lipa posiada delikatny śluz, który ma otulić nasze włosy. Moje włosy po takiej intensywnej płukance były miękkie, w zasadzie nie było tych odstających włosów, błyszczące. WOW. Super. Będę sięgać po nią jak najczęściej.
W planach mam również notkę o olejku pichtowym na łupież i skórę głowy, ale jeszcze czekam na pierwszy efekt ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz