niedziela, 29 września 2013

Nie włosowo, a makijażowo bez zdjęć, kolory ;)

Na wstępie powiem, że niezmiernie mnie cieszył rekord wyświetleń ostatniego posta i aż trzy komentarze ;) To dla mnie na prawdę dużo znaczyło. Dzisiaj post , który dla mnie jest bardzo ważny, a Wy możecie przeczytać o moim makijażu idealnym, który znalazłam DZISIAJ.

Zacznę od tego, że mam typową polską urodę. Mysie blond włosy i zielono-brązowe oczy w typie hazel. Mam jasną, lekko żółtą karnację. Moja cera i oczy bywają problematyczne. Widoczne pory, zaskórniki, a oczy... Non stop łzawią. Przez to musiałam odstawić wszystkie niewodoodporne rzeczy do makijażu, bo spływały tworząc efekt oczu pandy. (ale nie przez to zostałam nazwana pandą, chociaż kto to wie ;D). Długo szukałam makijażu na co dzień, a że nie miałam czasu wszystko ograniczało się do tuszu i eyelinera.
Oglądnęłam wszystkie filmiki makijażowe u Aliny i zaczęłam kombinować. Potrzebowałam makijażu w typie tego starego klasycznego eyelinera i tuszu, ale w wersji trochę podrasowanej, podkreślającej moje atuty, ukrywając wady. Spisałam wszystkie triki na kartce i poleciałam do łazienki z kosmetykami.
Muszę tu wspomnieć, że moja kolorówka jest bardzo uboga. Cienie dostałam kiedyś w dzieciństwie na mikołaja, ale kolory nigdy nie odpowiadały. Mam kilka rzeczy, które trzymam "a nóż się przydadzą".

Mój makijaż zaczęłam od korektora pod oczami. Wtedy moje spojrzenie staje się jakieś ładniejsze. Po zamaskowaniu niby cieni pod oczami podkreśliłam linie wodną białą kredką. Kredka jest dość mocno kryjąca, bałam się że efekt będzie zbyt mocny. Wewnętrzny kącik, a właściwie początek górnej i dolnej powieki podkreśliłam białym, bardzo błyszczącym cieniem nałożonym na mokro. Ten sam cień nałożyłam jeszcze pod podrysowany łuk brwiowy. Linię dolnych rzęs podkreśliłam ciepłym brązem, wręcz czekoladowym, połączonym z chłodnym szarobrązowym cieniem. Bardzo ładnie to wyglądało. Czas na eyeliner, Narysowałam kreskę przy linii rzęs. Na całą powiekę ruchomą, lekko roztarłam też ku górze i połączyłam z cieniem z kącika nałożyłam błyszczący, perłowy cień w kolorze piaskowym. Wszystko dokładnie roztarłam.
Na policzki nałożyłam diy róż w kremie, który zrobiłam z różu w kamieniu chyba marki Wibo, a twarz przypudrowałam skrobią (sprawdza się lepiej niż puder).
Rzęsy pokręciłam zalotką i wytuszowałam.
To tyle.
Makijaż zajmuje chwilę, może 5-10 min. Wygląda bardzo kobieco i naturalnie. Powiększa oczy. Nie wiem jeszcze jak z trwałością w moim przypadku, ale tego dowiem się jutro ;). Jest klasykiem o perłowym, dziewczęcym wykończeniu.

czwartek, 19 września 2013

Czosnek w odżywce, olejku do paznokci.

Jako, że czytam dużo blogów urodowo-włosowo-pielęgnacyjnych czasami trafiam na ciekawy post. Ten u Aliny Rose o czosnku bardzo mnie zaskoczył, pozytywnie. Alina słynie z takich ekstra pomysłów ( :* ), warto regularnie czytać jej bloga.
W każdym razie po przeczytaniu posta i przeglądnięciu komentarzy szybko pobiegłam do kuchni i zabrałam się do pracy. Jako że obecnie prawie w ogóle nie maluję paznokci, postanowiłam wzbogacić czosnkiem mój olejek, który używałam do olejowania paznokci (efekty tego były, ale brakowało mi regularności). Moim olejkiem była mieszanka olejku do paznokci Joko (w składzie olej z migdałów), troszkę oleju Alterry Pomarańcza i Brzoza, głownie ze względu na zapach. Całość dopełniłam lekko podgrzanym olejem rycynowym.
Czosnek pokroiłam na małe kawałki (zmieściłam go w odżywce 3/4 ząbka), wrzuciłam do buteleczki i voila. Od razu musiałam wypróbować, cyknęłam kilka fotek.
Po jakimś tygodniu moje paznokcie są nie do poznania.

  1. Świecą się jak pomalowane (niesamowite!!!!!!!)
  2. Są twarde i mocne
  3. Mniej się rozdwajają
  4. Są nawilżone i elastyczne
  5. Skórki są nawilżone
  6. Końcówka jest biała, same paznokcie przypominają french manicure
  7. Rosną jak na drożdzach, były dość mocno ścięte, teraz już zaczynają wystawać za opuszek
Co prawda zapach jest "specyficzny" i czują go osoby trzecie, zaraz po aplikacji. Jednak ja smaruję paznokcie głównie na noc, a w dzień zapaszek czosnku skutecznie maskuje zwykły krem do rąk.

Byłam zaskoczona, że ten olejek aż tak dobrze zadziałał. Nie wiem co prawda, czy stan moich paznokci teraz to tylko kwestia tej odżywki, czy może poprawiły się także dzięki OCM i wcieraniu w nie oleju abisyńskiego, który aplikuję zamiast kremu do twarzy.

Zdecydowanie polecam czosnek jako dodatek do odżywki i blog Aliny

poniedziałek, 16 września 2013

Czego nauczyłam się podczas pół roku pielęgnacji?

Witajcie,
nawet nie wiem kiedy te pół roku minęło. Moje włosy są teraz piękniejsze, lśniące, niesamowicie miękkie i gładkie. Zastanawiałam się czego nauczyłam się przez ten czas. Na początku moja pielęgnacja była chaotyczna, chciałam testować zbyt dużo rzeczy i oczekiwać efektów w zbyt krótkim czasie. W końcu ogarnęłam się z tym i moja aktualna pielęgnacja jest minimalistyczna: bazuje na sprawdzonych produktach, tanich i wszechstronnych. Moje włosy nie mają problemu z tym, że jest ona monotonna.

Wcześniej moja pielęgnacja ograniczała się do szamponu Bambi i silikonowej, drogeryjnej odżywki, ale nie zawsze. Włosy myłam codziennie. Kiedy zaczęłam świadomą pielęgnację odrzuciłam SLSy, silikony, suszarki i kupowałam masowo produkty polecane na blogach. Dopiero teraz udało mi się je wszystkie zużyć!!! Teraz posiadam jedną maskę, jeden szampon, jedną odżywkę, jedną wcierkę, jedno serum z silikonem i jeden przeznaczony do włosów olej. Częstotliwość mycia wciąż się nie zmieniła - po prostu lubię mieć codziennie świeże, pachnące włosy. Obecnie podczas akcji olejowania włosów u Anwen myję je rano Facelle, nakładam odżywkę (aktualna to Garnier Ultra Doux glinka i cytryna), po wyschnięciu wcieram Joannę Rzepę, sporadycznie w końcówki 'jedwab' z Green Pharmacy, czasem olejek połączony z resztką Jantara, który został mi z poprzedniego wcierania. Włosy są gładkie, miękkie, błyszczące, lejące i sypkie, czyli takie jakie uwielbiam. Wciąż bym je dotykała.

CO NAUCZYŁO MNIE WŁOSOMANIACTWO?

  • że suszarka, nawet użyta razem z ciepłym powietrzem to nie zło. Będę suszyć włosy i nie wstydzę się tego, nie lubię gdy są mokre, a mnie jest zimno. A potrafią schnąć same nawet do 3h.
  • prostowanie wywijających się końcówek jest bez sensu. Wysuszałam końcówki, a moje włosy były zbyt krótkie, żeby zdefiniował się w nich skręt. Od zawsze były podatne na kręcenie, teraz widzę, że im będą dłuższe, tym bardziej będą falować się na końcach.
  • że wystarczy niewielka ilość oleju, by włosy były piękniejsze. 
  • że włosy trzeba traktować jak drogi, piękny sweter. Żeby nie prać ich intensywnie, płukać delikatnie, nawilżać i kochać takie, jakie są.
  • że spanie w związanych włosach jest dużo wygodniejsze. Włosy nie plączą mi się koło twarzy, nie przytrzaskuje ich ramieniem...
  • dbanie o skórę głowy ma zbawienny wpływ na stan włosów. Dzięki Jantarowi skończył się problem wysuszonego skalpu, Joanna Rzepa pozostawia moje włosy miękkie i odbite od nasady.
  • końcówki nie są zniszczone dzięki kropelce olejku wtartej w suche włosy. Można z tym przesadzić, więc trzeba uważać. Kropla olejku w zupełności wystarczy.
  • że włosy nigdy nie będą idealne. Da się z nich wycisnąć wiele, ale nigdy nie będą włosami jak z reklamy. Świadoma pielęgnacja jest jednak podstawą sukcesu, a nasze włosy mogą stać się najlepsze na ich możliwości
  • mimo kilku załamań nie warto się poddawać (i mimo krytyki ze strony bliskich)
  • włosomaniactwo nauczyło mnie też systematyczności i cierpliowości. 
  • świadoma pielęgnacja włosów rozpoczęła falę świadomej pielęgnacji skóry twarzy, paznokci i całego ciała.
  • olej powinien być naszym najulubieńszym, wszechstronnym kosmetykiem. Nawilża włosy, ciało i twarz, sprawia, że paznokcie są mocne i błyszczące, regeneruje suchy naskórek, nawilża usta, rzęsy i brwi dzięki niemu stają się mocniejsze, jest idealny do demakijażu i mycia twarzy. Był totalnym zaskoczeniem dla mnie, fanki wielozadaniowości. Do tej pory mnie zadziwia.
  • warto czytać. Zajrzyjcie do moich inspiracji w prawym pasku, znane blogi warte polecenia. 
  • że dbanie o siebie i włosy to czysta przyjemność.

JAKIE BŁĘDY WCIĄŻ POPEŁNIAM?
  • wciąż chaotycznie związuje włosy, przez co po całym dniu są wymięte i "sianowate"
  • nadal myję je w bardzo ciepłej, jak nie gorącej wodzie i nie kończę kąpieli chłodnym strumieniem
  • nie chodzę w czapce, a włosy wyciągam z kołnierzy czy szalików (dot.zimy)
  • wyrywam sobie włosy czesząc je czy myjąc.
  • za dużo chcę w za krótkim czasie.
  • nie dbam o siebie wewnętrznie.

Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego posta przestaniecie się zastanawiać, czy warto. Przed moimi włosami jeszcze długa droga, ale już teraz odwdzięczają mi się swoim pięknem.
A jak było u Was z włosomaniactwem?
POWODZENIA KOCHANE W DBANIU O PIĘKNE WŁOSY.

środa, 11 września 2013

Włosy a sport.



Od niedawna trenuję akrobatykę. Sport wymagający, ale jeszcze nigdy nie czułam się tak wspaniale jak właśnie po treningu. Na każdym uczę się czegoś nowego, chce udowodnić sobie, że potrafię zrobić rzeczy, które niektórzy uważają za nie do zrobienia.
W każdym razie akrobatyka wymaga porządnej gumki do włosów. A moje nie chcą współpracować. Mimo stabilnego, dość ciasno związanego koka podczas przewrotów, gwiazd i stania na rękach włosy wyplątują się przez co związuję je ciaśniej, mniej starannie, bo nie mam czasu na czesanie. Po n-tym razie denerwuje się, plątam, a i tak nie jest dobrze.

Zastanawiałam się jaka jest właściwa fryzura, żeby włosy podczas treningów mi nie przeszkadzały. Oczywiście związane, nie jestem ich niewolnikiem. Ale kok odpadł na wstępie, jak pisałam wyżej, z powodu wiecznego rozplątywania. Z kucykiem podejrzewam, że problem będzie podobny. Z tego co zauważyłam, jedna dziewczyna wiąże włosy na trening w warkocz francuski. To może być jakieś rozwiązanie, w końcu podczas snu wyplątują mi się tylko dwa pasma grzywki, reszta trzyma się dzielnie przez całą noc.

Jak postanowiłam tak zrobiłam i przed treningiem związałam włosy w warkocz francuski. Zwykłego nawet jeszcze nie próbuje, bo pasma grzywki są wciąż za krótkie. Włosy podczas treningu po rozgrzewce nie wyglądały już tak idealnie jak przed wejściem na salę, bo grzywka wypadła, a te w warkoczu poluźniły się od przewrotów. Jednak byłam mile zaskoczona, że włosy utrzymały się na tyle dobrze, że nie musiałam ich wcale poprawiać. Oprócz tego nie były tak wymięte jak w przypadku koka.

Myślę, że będę je tak wiązać częściej, chociaż ta fryzura wciąż nie jest idealną. A Wy macie jakieś fryzury, które utrzymują wasze włosy stabilnie podczas treningów?


piątek, 6 września 2013

Włosowa akcja u Anwen - wrzesień miesiącem olejowania


Zgłosiłam się do wspólnej akcji u Anwen (o, tutaj). Takie akcje to super sprawa, kiedy jest się mniej systematycznym (jak ja). Chociaż z olejowaniem nie mam aż takiego problemu to czasami mi się po prostu nie chce.

Tak jak sądzi Ania, uważam, że olejowanie jest jednym z ważniejszych zabiegów pielęgnujących włosy. Dzięki niemu, moje włosy z dnia na dzień stają się piękniejsze. Dlatego też postanowiłam i ja przez miesiąc systematycznie olejować włosy różnymi sposobami.

Zawsze albo prawie zawsze olejuje włosy na noc. Wtedy nie muszę myśleć o tym, że akurat coś wypadnie i będę musiała wyjść z domu. Kilka razy zdarzyła mi się taka sytuacja, że musiałam opuścić ciepły domek z naolejowanymi włosami, co może nie wyglądało tragicznie, ale było nieprzyjemne dla mnie.

Pozwoliłam sobie wstawić zdjęcie, pobawić się trochę w PhotoScape, a te kwiatki były tak urocze.
Do zobaczenia za miesiąc, kiedy przybędę do Was z efektami ;)

niedziela, 1 września 2013

Podsumowanie sierpnia (6)

Witajcie,
mija pół roku od początków mojej świadomej pielęgnacji. To niesamowite jak ten czas leci. Czasem mam wrażenie, że dopiero zaczęłam np. czytać składy.

Ogólnie ostatnio sama pielęgnacja sprawia mi problemy. Może nie tyle włosy, co sam fakt nakładania na nie kolejnych mazideł. Czasem mam ochotę po prostu umyć je szamponem, potrzymać ręcznik chwilę, żeby wchłonął wodę i szybko wysuszyć. Niby z jednej strony uwielbiam dbać o włosy z drugiej... Może to lenistwo? ;D

W sierpniu stosowałam znany Wam już zestaw szamponu Alterry lub Facelle i odżywki z Isany. Po powrocie z wakacji zaczęłam je częściej olejować oraz wcierać w skórę głowy Jantar Farmony. Jantar skutecznie zniwelował wysuszenie skalpu. Jednak nie wiem, czy przyspieszył porost i zmniejszył wypadanie... Nie monitoruje tego za bardzo.

Końcówki są nadal w dobrym stanie. Nie są rozdwojone ani wysuszone. Jestem wręcz zdziwiona, bo nie stosuję ostatnio ani olejku ani serum do ich zabezpieczania.



P.S. Tak wyglądają moje wymęczone włosy po całodziennym koku. Raz związanych nie ważę się rozpuszczać do końca dnia.


Z produktów, które sprawdziły się tym razem do włosów to znów osławione mycie włosów odżywką, zapomniałam jakie dobre są efekty (bo wkurza mnie to, że nie ma piany :D) oraz mycie olejkiem pod prysznic Isana Dusche Ol.




Teraz widzicie pierwsze zdjęcie moich włosów z bliska. Widać ich kolor w cieniu i w słońcu (to jaśniejsze to właśnie słońce, które wpadało przez okno). Ich kondycja jest coraz lepsza ;)