środa, 3 lipca 2013

O tym, dlaczego nie kupiłam trzeciego opakowania Skrzypovity...

Jeżeli ktoś czyta moje posty regularnie, wie, że jakieś 2 miesiące temu kupiłam w promocji 80 tabletek Skrzypovity. Była to ta stara wersja, w żelatynowych, czerwonych osłonkach, którą łykałam rano, 2 tabletki.
Pierwszy miesiąc kuracji był bardzo przyjemny, tabletki, chociaż duże, łatwo się połykało, w zasadzie nie miały smaku ani zapachu. Postanowiłam kontynuować kurację po 40 dniach, mimo że nie widziałam różnicy w kondycji skóry, włosów ani nawet paznokci, a nawet miałam wrażenie że są w gorszym stanie niż przed kuracją (łamały się i rozdwajały). Kupiłam opakowanie ze skoncentrowanym składem i szczotką do włosów, a w zasadzie dała mi je pani w aptece. Jakież było moje rozczarowanie, kiedy zauważyłam, że zamiast poręcznego pudełka obok szczotki były listki wypełnione zielonymi tabletkami. Miałam jednak nadzieję, że to tylko wygląd.
Jak się potem okazało pastylki śmierdziały przeokrutnie, jakoś ziołowo, i oprócz tego zapach przechodził w smak. Mimo tego, że musiałam brać tylko jedną Skrzypovitę zamiast dwóch, przyjemność z suplementowania się spadła do zera. Jednak nadal kontynuowałam kurację, wyczekując efektów, których NADAL NIE BYŁO.

Reasumując, po dwóch opakowaniach nie doczekałam się na efekty stosowania Skrzypovity. Jednak nie wspominam jej zbyt dobrze. Długo czułam smak tabletki, odbijało mi się nią, a otwarte opakowanie roznosiło ten okropny zapach po całym mieszkaniu. W planach mam rozpoczęcie innej kuracji, jednak muszę o nich więcej poczytać. Polecacie coś?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz